obraz

obraz

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 3

- Przedtem ten pokój był mój! - Użalała się Ambria przed wejściem do sali treningowej.
- Przykro mi, lecz nie było więcej. A pamiętaj, że nie możemy Ahsoki wyrzucić na ulicę. - Próbował uspokoić swoją krewną Windu
- Ja bym to chętnie zrobiła. - Oznajmiła Żmija.
- Pomyśl trochę o innych. - Doradził jej mężczyzna.
- Wujku! Proszę, mogłabym się zamienić z kimś? Maley'a mieszka z Taylorem. Może Tay mógłby wprowadzić się do Ahsoki? - Zaproponowała Tęcza.
- Spróbuję to załatwić, a teraz musimy iść na trening. - Obiecał Mace wychodząc do sali treningowej.
Fontanna zastanawiała się chwilę czy pójść na zajęcia. Jej wuj mógł załatwić dla niej wszystko. Myślała, że na to zasługuję. W końcu była najlepsza.
- Nie mam co robić, więc pójdę - Pomyślała i weszła do sali. Zobaczyła tam mistrza Obi-Wana i Yodę. W ciągu pięciu lat stała się mistrzem w trzech technikach walki, czyli w Vaapadzie, Ataru i Soresu. Oczywiście nie była aż tak dobra jak Kenobi, Windu i skrzat, ale potrafiła im nieźle dokopać. Jednak Vaapad dawał jej potęgę. Dzięki niemu innych padawanów pokonywała z łatwością.
- Ambrio, oto Alex Moore. Dziś będziesz miała z nim szkolenie. Walczy techniką Djem So. Jest uczniem Plo Koona. - Powiedział Obi-Wan.
- Łatwizna - Mruknęła zadowolona Świnka pod nosem.
Przeciwnicy stanęli naprzeciwko siebie. Oboje byli spokojni i pewni siebie.
- Niech Moc Będzie z Tobą - Odezwał się Moore.
Tęcza była oburzona. Nie dość, że jej się nie bał, to życzył jej ,,powodzenia''. Czuła wzbierający się gniew. Dzięki niemu wygrywała, lecz musiała nad nim panować. Obserwowała chłopaka i myślała jakie mogą być jego słabe punkty. Musi być sprytniejsza, częściej atakować. Zamknęła oczy i się skupiła. Teraz była gotowa załatwić każdego. Przyjęła pozycję gotowości do ataku i obrony. Chłopak lekko skinął głową. Dawał jej pierwszeństwo do ataku. Tego było za wiele. Zaatakowała go z siłą jakiej się nie spodziewał. Niestety obronił się i sam przeszedł do ataku.
- Genialnie. - Pomyślała Żmija. - Nareszcie jakieś wyzwanie.
- Masz trochę za dużą pewność siebie. - Uśmiechnął się do niej Alex wciąż atakując. - To może doprowadzić do porażki.
- Nie praw mi tu lekcji, chłopaczku. - Syknęła do niego Tęcza i zaczęła sama atakować. Ten głupek cały czas się bronił. I wciąż się tak idiotycznie uśmiechał. Nie mógł wygrać, ona jest od tego. Gdy była adeptem chciała być najlepsza, lecz wszyscy się z niej śmiali. Teraz ona poniża innych, w tym teraz go. Postanowiła zmienić taktykę. Zwykle atakowała, aż się przeciwnik zmęczy, ale wiedziała, że on nie da się tak łatwo. Skupiła się na mocy, czuła jej przypływ. Odrzuciła jego miecz w kąt. Alex wyraźnie był zaskoczony. Świnka uśmiechnęła się tryumfalnie i uniosła miecz by go powalić. Nagle chłopak zrobił rzecz, której się nie spodziewała... uśmiechnął się. Ten głupek uśmiechał się nawet pokonany.
- Jeśli koniecznie chcesz tak się bawić... - Powiedział do niej i... wyrwał jej miecz Mocą. Zgrabnie go złapał i przyciągnął swój. Nawet nie zauważyła jak pchnął ją Mocą i przyłożył obydwa miecze jej do szyi.
- Chyba wygrałem. - Uśmiechnął się ponownie, wyłączył miecze i wyciągnął do niej rękę, by pomóc jej wstać.
- Pierwszy i ostatni raz głupku. - Mruknęła Żmija i odepchnęła jego rękę.
- Mogłabyś zachowywać się milej. - Powiedział do niej chłopak i odwrócił się do niej plecami.
- Niedoczekanie twoje. - Syknęła Ambria przyciągając miecze którymi walczyli. Od razu je włączyła i rzuciła się na chłopaka. Właśnie miała zamiar zrobić mu sporą krzywdę (no halo. Od mieczy treningowych zostawały oparzenia), ale do sali wpadły Ahsoka, Emily i  Sue, w biegu przyciągając treningowe miecze świetlne i zablokowały jej ciosy.
- Nieładnie tak atakować bezbronnych. - Powiedziała do Fontanny młodsza Tano.
- I kodeks tego zakazuje. - Dodała Offee.
- Jakoś wy dałyście radę atakować z biegu, więc on też by dał radę. A kodeks to akurat nie zakazuje czasem rzucania się całą grupą na jedną osobę? - Odpowiedziała im Loo, wciąż atakując.
- My to my, i tak nie powinnaś tak robić. A my tylko się bronimy, a tego kodeks na pewno nie zabrania. O atak możesz się kłócić, ale nie o obronę. - Odrzekła jej Ahsoka blokując kolejny cios.
- Po co tu się w ogóle przypałętałyście?! - Spytała wkurzona racjonalnymi odpowiedziami Świnka.
- Uciekałyśmy przed mistrzem Skywalkerem, który przyszedł do Ahsoki i przypadkiem wpadłyśmy tutaj. - Wyjaśniła Emily.
- A tak po za tym to masz jutro od rana misję i powinnaś się szykować. - Dodała Sue.
- Nie martwcie się o mnie. Poradzę sobie z misją. - Burknęła Ambria wychodząc z sali treningowej.
- Jak ty to robisz? Nikomu się jeszcze nie udało pokonać tej Żmii. - Zapytała Moora młodsza Tano.
- Tajemnica. - Odparł Alex
- No ej. Nie bądź taki. - Udawała obrażoną starsza Togrutanka.
- Będę - Odgryzł się nowo poznany chłopak.
- To sobie bądź. Może chciałbyś pójść z nami na obiad? - Zaproponowała Offee.
- Jasne. - Zgodził się Moore.
- To chodźmy, bo jestem głodna. - Oznajmiła Emily ciągnąc Ahsoke za rękę.
 Podczas drogi do stołówki odbył się wywiad. Alex polubił te dziewczyny mimo, że były trochę uciążliwe. Każda z nich była inna. Ahsoka była bardzo przyjazna i wesoła. Jej siostra dawała znać na parsek, że jest w pobliżu poprzez swoją energiczność i szaleństwo. Sue była dość spokojna, lecz jej pomysły czasem wykraczały poza granice normalności. 
- Halo? Jesteś tam? - Przerwała jego myśli Emily.
- Uciekłem, abyście nie zadawały mi pytań. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- Ej! - Krzyknęły wszystkie dziewczyny jednocześnie.
Chwilę później stali przed stołówką.
- Wchodzimy do soczkowego raju? - Spytała Sue.
- Eee... Co to jest ten ,,soczkowy raj'', jeśli można wiedzieć. - Zapytał  Moore zakładając ręce na piersi.
- Coś super, mówię Ci. - Odparła starsza togrutanka.
Cała czwórka podbiegła do baru z tacami. Każdy z nich zastanawiał się co wziąć.
W końcu wszyscy mieli coś na talerzu. Offee zabrała z jednej z półek pesto, a do tego jogurt z owocami. Ahsoka nabyła minipizze ,,Jedi Salami''. Alex zaopatrzył się w ryż z warzywami, a Emily wzięła naleśniki z Joganami i trochę żelków. (no co? Jak Barriss mi nie chce dać to muszę jakieś załatwić :D) 
- A teraz bohater obiadu. - Powiedziała Offee zaprowadzając wszystkich do pewnego okienka.
- Co to? - Spytał się Moore.
- Najlepsze, co Cię w życiu spotkało. - Odpowiedziała mu młodsza Tano.
- Okey.. - Odparł zdezorientowany Alex. Obserwował jak każda z dziewczyn brała po dwa soki.
Ahsoka wepchnęła mu na tacę jedną szklankę tego napoju. Gdy usiedli przy stole wszyscy zaczęli pałaszować. Po chwili pomiędzy Ahsoką, a Emily wybuchła kłótnia.
- To moje żelki! - Krzyknęła młodsza Tano.
- Oj weź się podziel. - Powiedziała starsza.
- Sama sobie po nie pójdź. Jeszcze są. - Odpowiedziała jej Emily osłaniając żelki.
- Jesteś wredna.
- Wiem.
- Jak ja cię znoszę przez te wszystkie lata? - Zapytała togrutanka.
- Jakoś musisz. - Stwierdziła trzynastolatka i zjadła resztę żelków z talerza.
- Ehh. Naprawdę nie wiem jak ja cię znoszę. - Westchnęła padawanka Anakina i poszła po więcej.
- Wy tak zawsze? - Spytał Moore.
- Zawsze to mocno powiedziane, bo wczoraj się spotkałyśmy po raz pierwszy od prawie trzech lat, ale mniej więcej tak. - Wyjaśniła Offee.
- Okey. Coś czuję, że się zaprzyjaźnimy. - Stwierdził chłopak.
- No jasne! Lepiej trzymaj się z nami niż z taką Ambrią. - Powiedziała radośnie Emily.
- Tylko od razu się uwrażliw na to, że Ambria uwielbia załatwiać nam kary u mistrza Windu. - Ostrzegła miliaranka.
- I tak się będzie chciała zemścić na mnie za to, że ją pokonałem. Nie mam nic do stracenia. - Uśmiechnął się Alex.
- A na nas za ten sok. - Dodała padawanka Aayly Secury.
- Przecież to ja jej go zaproponowałam. - Wtrąciła cię Ahsoka, która zdążyła wrócić z żelkami.
- A ja się do tego wtrąciłam. Po za tym ona mnie nienawidzi chyba jeszcze bardziej od was. Zapewne dlatego, że jestem młodsza. To nie fair.
- Ej nie jestem wiele starsza. - Wtrąciła się Offe.
- O co wam w ogóle chodzi? - Zapytał zdezorientowany emo (cześć, to ja. Synonimów mi brakuje).
- Nie było cię dzisiaj na śniadaniu? - Zaśmiała się Sue.
- Byłem, ale na samym początku i szybko poszedłem, bo miałem trening. -
- Bo Ahsoka przyszła z Ambrią i zaproponowała jej sok... - Zaczęła tłumaczyć Offe.
- A Ambrii soczek nie smakował i wypluła go na mistrza Windu. - Zakończyła Emily.
- A ty musiałaś się wciąć z idiotycznymi tekstami. - Dorzuciła jeszcze Ahsoka.
- No co? Mówiłam tylko prawdę. Mogła nie marnować tego soku i naprawdę nie mam wiele przeciw oblewaniu mistrza Windu. No i ona faktycznie załatwiła mi mycie podłóg w całej Świątyni. - Broniła się młodsza Tano.
- A co przeskrobałaś? - Zainteresował się Moore.
- Stwierdziła, że to ja zmieniłam pościel mistrzowi Windu na różową.
- Poważnie?! A zrobiłaś to? - Zdziwiła się starsza Tano.
- To akurat ja zrobiłem. - Odpowiedział za Emily, Alex.
- Serio?! - Zapytały trzy dziewczyny naraz.
- No co? A w ogóle to jak ona znalazła dowody na ciebie? - Zapytał chłopak.
- Kazała Taylorowi powiedzieć, że mnie widział. - Oznajmiła pół-togruanka.
- Gdzie niby? W wentylacji?
- Możliwe. Nie wnikałam. Ale się na nich odegrałam. Podkradłam Ambrii farby i pomalowałam mistrzowi Windu szafę, a potem zostawiłam je u Taylora. Ale była akcja. - Zaśmiała się Emily.
- To ty? Widziałem jak mistrz Windu wrzeszczał na nich. - Powiedział śmiejąc się.
- Ej. Ja ci pomagałam. Wiesz jak ciężko było powstrzymywać Ambrię od wejścia do pokoju? - Przypomniała siostra Barris.
- Mówiłaś mi. - Odparła młodsza Tano.
- A pamiętacie jak podłożyłam poduszkę pierdzącą Żmii? - Spytała szeptem Sue.
- To było mega. - Dodała najmłodsza Jedi.
- Byłem wtedy w stołówce. Pamiętam minę Ambrii. Była gotowa zabić tego kto to zrobił. - Uśmiechnął się Alex.
- Nadal jest.
- Później mnie oskarżała! Gdyby nie Ki-Adi-Mundi już by mnie tu nie było. - Uskarżała się Emily
- To nie fair. Oddałabym wszystko, nawet soczek by zobaczyć miny Świnki. - Użalała się Ahsoka.
- Nie miej focha. - Powiedziała młodsza togrutanka.
- Dobra, a teraz spróbuj tego - Offee podsunęła Alexowi napój pod nos
- Nie umrę? - Zapytał Emo ze swoim uśmieszkiem.
- Zobacz. 
Po tych słowach wziął łyk soku. Przełknął napój i siedział w milczeniu przez chwilę.
- To... jest pyszne! - Krzyknął ze zdziwieniem i wypił duszkiem całą szklankę.
- Mówiłyśmy Ci. - Wstała padawanka Anakina i klepnęła go w ramię.


***

Anakin, jego padawanka, Maley'a oraz kilka klonów stało już w hangarze.Tano i Loo zastanawiały się gdzie jest Ambria. Spóźniała się już pół godziny. Skywalker rozmyślał o Padme. Nie widział jej już tydzień. Tak bardzo za nią tęsknił, ale nie mógł wzbudzać podejrzeń. Mimo zakazu uczuć, los sprawił, że jest zakochany. Często jak widzi swoją ukochaną, przypomina mu się dzieciństwo. Gdy ona weszła do ,,sklepu'' złomu, gdzie pracował, całe pomieszczenie się olśniło. Była jak anioł i nadal jest. Chce spędzić z nią resztę życia, lecz nie tak jak teraz. Nie chciał się ukrywać i jej nie widywać, ale nie może opuścić Zakonu. Kto będzie lepiej od niego uczył Smarka? Nikt, on jest jej bratem, a ona jego siostrą. Odczytywał z oczu Ahsoki wszystko. Ból, radość, smutek, przerażenie, zdziwienie. Ale co mógł oznaczać ten sen? Nikt nie miał pojęcia.
- Oby nic niedobrego dla Smarkusia. - Pomyślał mężczyzna.
Co się z nim dzieję? Stał się miękki i nazywa Ahsokę ,,Smarkusiem''. Czyżby mu odbijało? Zapewne tak. Gdy nie było Smarka w Zakonie, on świrował. Ciągle był zdenerwowany i obwiniał Radę za jej odejście. Ale teraz wie, że to jego wina była. On pozwolił jej odejść.
- Hej wszystkim! Trochę się spóźniłam, ale to nic. Ruszajmy! - Zachwiała się na nogach Ambria, lecz szybko się ogarnęła. Wszyscy wybuchli śmiechem. Oni śmieją się z niej? Zaraz im pokaże, załatwi ich wszystkich za jednym zamachem. Włączyła miecze i ruszyła w ich stronę. Cała trójka zrozumiała co miała zamiar zrobić więc szybko przestali się śmiać i zaczęli ją uspakajać. Na szczęście po dziecięciu minutach nie miała ochoty ich zabić, więc szybko wszyscy wsiedli na swoje śmigacze i polecieli w kierunku dolnych poziomów. Gdy dotarli na miejsce ustawili swoje pojazdy koło siebie i ruszyli w kierunku współrzędnych podanych przez wywiad. Każdy z nich bacznie obserwował otoczenie. Gdy dotarli na miejsce zobaczyli przed sobą wejście do magazynu.
- To może być pułapka - Oznajmiła Ahsoka.
- Rzeczywiście. Ja, Ambria i Maley'a wejdźmy do środka, a Ty Smarku zostań tu na straży gdyby coś się stało. - Wydał polecenie Anakin.
- Ja też chce tam pójść - Narzekała Tano.
- Cicho bądź - Warknęła Żmija.
- Spokój! - Krzyknął Skywalker.
- Lepiej chodźmy, zanim się tu pozabijają. - Powiedziała Blondi naciskając klamkę.
Chwilę później zniknęli w środku. Togrutanka myślała czemu Asajj to robi. Przecież się nawróciła. Nagle usłyszała krzyk.
- Jaki rozkaz, pani? - Zapytał Chest, czyli jeden z klonów.
- Wchodzimy. Za mną! - Rozkazała Ahsoka i weszła do środka. Zobaczyła droidy ciągnące nieprzytomnych Jedi, a koło nich Ventress wydającą rozkazy. Jedynie Maley'a coś mamrotała, lecz nie było z nią najlepiej.
- Ahsoka Tano. - Syknęła Asajj i zaczęła dusić Mocą klony.
- Ventress, czemu to robisz? Przecież nawróciłaś się na Jasną Stronę. Separatyści Cię zdradzili, nie pamiętasz?
- Nie zdradzili mnie. To była próba, teraz jestem potężniejsza, Ciemna Strona daję potęgę. - Mówiła z wielkim zapałem wiedźma - A teraz jest czas Twojej śmierci.
- Nie będę z Tobą walczyć. - Powiedziała Togrutanka.
- Tym łatwiej będzie Cię uśmiercić - Uśmiechnęła się złowieszczo Dathomirianka i zaczęła atakować. Ahsoka broniła każdy cios. Wiedźma zaczęła się denerwować. Jej przeciwniczka była dość silna by odeprzeć wszystkie ataki.
- Walcz! - Wrzasnęła Asajj
- Nie będę walczyć przeciwko Tobie. Jesteś moją przyjaciółką. (Ta przyjaciółka, która chce Cię zabić. Chcę taką.) (a koleżanka która chce cię zabić nie wystarczy?) - Oznajmiła Tano
Wiedźma nie wiedziała co powiedzieć, czuła, że sithanka traci nad nią kontrole. Dzięki przyjaźni wszystko staję się możliwe. Teraz nie będzie już pod władzą tej żmii. W pokoju ktoś jęknął.
- Nie,nie! Nie dam się znowu - Pomyślała, lecz jej oczy znowu stały się białe. - Więc giń!
Po tych słowach Ventress rzuciła się na Ahsokę z niewyobrażalną siłą. Powaliła ją i odepchnęła jej miecz i shoto w kąt.
- Znowu będzie trzeba szukać. - Mruknęła pod nosem togrutanka.
- To twój koniec. - Uśmiechnęła się Dathomirianka.
- Jak chcesz. - Odparła zrezygnowana padawanka Anakina.
Asajj wzięła zamach i...(Hahahah specjalnie przedłużam.) jej miecze zatrzymały się dwa centymetry od szyi Ahsoki. Nagle niewiadoma siła rzuciła ją na ścianę.
- Co... się stało - Powiedziała do siebie Tano wstając. Mimo oszołomienia togrutanka podbiegła do swoich przyjaciół.
- Nic Wam nie jest? - Zapytała się zmartwiona nastolatka.
- Chyba nie. - Odparł Anakin.
- A co Ci do tego - Burknęła Ambria.
- Nie mówię do Ciebie, Żmijo.
- Jak śmiesz mnie tak nazywać? - Zdenerwowała się Świnka
- Skończcie, bo mi głowa pęknie od waszych kłótni - Narzekała Maley'a.
- Dobra, wezwę posiłki. - Spojrzała na miejsce gdzie leżała wiedźma. - Nie ma jej!
- Kogo? - Spytał Anakin.
- Ventress! Kiedy jej miecze miały mi zrobić sporą krzywdę, jakaś siła odepchnęła ją na ścianę - Tłumaczyła swemu mistrzowi Ahsoka.
- Ciekawe... - Odrzekł starszy Jedi.
- Wzywaj te jednostki, bo z Tobą dłużej nie wytrzymam. - Odgryzła się Fontanna.
- Okey. - Odparła i chwilę później włączyła komunikator. - Sierżancie Codi proszę o wsparcie. Poziom 345. -
- Tak jest! - Odezwał się głos z komunikatora.
- Patrzcie statek! - Wskazała palcem Blondi
- Pewnie Ventress, dobrze, że uciekła. - Pomyślała Tano.


***

Po misji Ambria i Ahsoka siedziały w pokoju. Nie lubiły się za bardzo, więc za dużo do siebie nie mówiły.
- Już niedługo będę mieszkała z siostrą - Oznajmiła Tęcza.
- A ja wtedy z kim? 
- Z Taylorem. - Odpowiedziała Loo
- Jak jest milszy od Ciebie, to bardzo chętnie.
- Zamknij się - Warknęła padawanka Windu. Nagle do ich pokoju wszedł Anakin.
- Znowu Rada Cię wzywa Smarku. - Uśmiechnął się przyjaźnie do swojej uczennicy Skywalker.
- Chyba stanę się tam stałym gościem. - Odparła bez entuzjazmu Tano.
- Brzmisz i wyglądasz jakbyś szła na ścięcie. - Powiedział starszy Jedi wychodząc z togrutanką na korytarz.
- Dzięki za komplement. 
- Nie ma za co - Wyszczerzył zęby Wybraniec.
- Dobrze się czujesz po misji? Ventress cię nieźle poturbowała. 
- Gdyby nie wliczać pękniętego żebra i siniaków na całym ciele, jest okey. - Stwierdził mężczyzna krzywiąc się z bólu.
- Super, ehe. - Przewróciła oczami Ahsoka
Chwilę później zobaczyli wielkie drzwi prowadzące do sali obrad. Mimo, że padawanka Anakina stała przed nimi dużo razy nadal wywierały wielkie wrażenie swoją wielkością.
- Śmiało, wchodź. Nie zrobią Ci krzywdy. - Zachęcał starszy Jedi swoją padawankę.
Nie przekonana Tano weszła do sali.
- Witamy Cię, padawanko Skywalkera - Powitał dziewczynę Yoda
- Mamy do Ciebie sprawę. - Oznajmił Plo Koon.
- Jaką, mistrzowie? - Zapytała nastolatka.
- Mistrz twój powiadomił Nas o niewiadomej sile, która uratowała Ci życie. - Odezwał się Windu
- Przepowiednia głosi, że Wybraniec przyprowadzi równowagę Mocy. - Mówił Obi-Wan
- A Moc będzie chronić go. - Dokończył zielony gnom.
- Ale mój mistrz jest Wybrańcem, więc po co mnie wzywacie. - Pytała coraz bardziej zmieszana Tano.
- Mistrz Yoda podejrzenia miał po ostatnich wydarzeniach. - Odparł Ki-Adi-Mundi.
- Wizja i ochrona przez Moc wyjaśniają wszystko. - Powiedział Yoda.
- Ale co? - Togrutanka próbowała się opanować. Przyciągnęli ją tutaj i nie chcą powiedzieć o co im chodzi.
- Jesteś… (Hihi znowu przedłużam, bo jestem zła.) (ale zdajesz sobie sprawę, że wszyscy i tak najpierw patrzą na te wielkie litery, nie?) WYBRAŃCEM. - Zakończył Kenobi.

________________________________________________

Hejcio! Macie wielkie bum. Ahsoka jest wybrańcem!
Jej. Wielkie bum. Przepraszamy za zamieszanie z postaciami. 
Dobra, teraz zabieramy się za męczenie Ambrii i mistrza Windu.
Dzięki za przeczytanie. I jeszcze raz przepraszamy za zamieszanie.
Komentujcie po więcej soczku i żelków. 
Daj żelka.
Nie dam.

Dedyk dla:
Magdy

NMBZW!!!

piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 2

- Ahsoka, wstawaj! - Wrzeszczał na cały pokój Anakin, w którym mieszkała jego padawanka.
- Jeszcze 5 minut, Rycerzyku - Mruknęła Tano obracając się na drugi bok. Zdenerwowany Skywalker zaczął okładać togrutankę poduszką.
- Wstawaj Smarku! - Po chwili zmienił strategię. - Wstawaj, albo obleję Cię kubłem zimnej wody. - Zagroził nastolatce
- Ani mi się waż! - Wykrzyknęła togrutanka wyskakując z łóżka i przewalając młodego Jedi na podłogę. - A teraz wychodź, bo muszę się ubrać. - Powiedziała zeskakując z Wybrańca.
- Dziewczyno jaki ty masz wyskok. - Mruknął Anakin.
Po wyjściu swojego mistrza Tano podeszła do szafy, z zamiarem znalezienia czegoś stosownego do przebrania się z jej piżamy pokrytej szklankami soczku. ( Wiem Magda, że Lux miał podobnie, ale nie mogłam się oprzeć.) Ona uwielbiała sok robiony w stołówce. Od tej myśli zaburczał jej żołądek.
- Zaraz zjesz, mój brzuszku. - Rzekła to gładząc go.( *puka palcem w czoło* )
Wreszcie po 10 minutach znalazła wygodny strój. Granatowe legginsy, (Nie wiem czy coś takiego wtedy istniało, ale załóżmy, że tak. [Dotyczy wszystkich wymienionych tutaj ubrań]) do tego szary top z napisem ,,May the Force be with you'' i białe tenisówki.
- Dziwne te ubrania, ale ważne, że ładne. - Pomyślała.
Chwilę później do pokoju weszła niezwykle ładna dziewczyna. Miała kasztanowe włosy. Jej piękne, wielkie piwne oczy skupiały całą uwagę, lecz było w nich widać coś tajemniczego. Drobny zadarty nosek nadawał jej ,,świńskiego'' wyglądu. Miała smukłe ciało, ubrane w kombinezon do ćwiczeń. Co ciekawe cały kolorowy.
- Hej. - Powiedziała do Tano
- Heej... em, no wiesz. To jest mój pokój. - Odparła togrutanka z lekkim zakłopotaniem.
- No chyba jednak nie. - Burknęła nieznajoma.
- A tak w ogóle, mam na imię Ahsoka. - 
- Ta co tyle zamieszania robi? Kojarzę. Jestem Ambria, Ambria Loo.(Czytaj Luu) - Odrzekła ze żmijowatym uśmiechem.
- Może pójdziemy razem na śniadanie? - Zapytała padawanka Anakina
- Z Tobą? No dobra. Zrobię Ci tą przyjemność. - Odpowiedziała nowo poznana dziewczyna.
Tano czuła niezręczną atmosferę. Jej ,,koleżanka'' nie była najmilszą osobą, ale może się przyzwyczai.
Całą drogę do stołówki przemilczały. Gdy dotarły do celu każda wzięła tacę i pobrały mnóstwo jedzenia.   Ahsoka wzięła sałatkę a'la sith, czyli pomidory, rzodkiewki,papryka i czerwona kapusta, a to wszystko polane oliwą. (Trudno, że czegoś takiego nie ma. U mnie jest ;) ) Do tego pudding czekoladowy i oczywiście dwie szklanki soku. (mniam,mniam)  Świnka (Czyli wymyślony synonim Ambrii.) z baru sałatkowego zabrała musli, kanapki z czymś czego Ahsoka nie znała i wodę.
- Spróbuj tego. - Zaproponowała padawanka Anakina pokazując na soczek. - Jest pyszne. -
- Okey. - Zgodziła się Ambria.
Po dotarciu do stolika zaczęły pałaszować jedzenie. W pewnym momencie podeszła do nich identyczna wyglądem co Żmija nastolatka (Również synonim Ambrii, jupi! :) ) Różniło je to, że nieznajoma dziewczyna miała blond włosy i niebieskie oczy, które pokazywały osobowość prawdopodobnie siostry Świnki. Były spokojne, pokazywały mądrość i opanowanie. 
- Nie, że oceniam po wyglądzie, ale ona wygląda milej od Ciebie - Dogryzła togrutanka niemiłej ,,znajomej''
- Och, gdybyś popatrzyła na siebie. - Odparła z podniesioną głową Tęcza (Synonim Ambrii) 
- Mogę się dosiąść siostrzyczko? O, znowu wybrałaś ofiarę do męczenia,a tak po za tym mam na imię Maley'a - Przedstawiła się ,,lepsza siostra''.
- Hej, jestem Ahsoka. - Uśmiechnęła się przyjaźnie padawanka Anakina.
- Nie podlizuj się tak, kochaniutka. - Zaśmiała się Świnka. Po czym wypiła łyk soczku.Nagle zrobiła się czerwona jak burak.
- Co Ci jest? - Spytała się Blondi (Przepraszam Was, ale nie mam do niczego synonimów, więc jestem na zdana samą siebie) (a ja to co jestem?) 
Nagle z ust Żmiji wypłynął gejzer soku.
- Ambria, jak ci nie smakuje, to nie marnuj tego soku bo jest pyszny. - Odezwał się pewien głos. Do stoliczka podeszła nieznajoma (nie całkiem :P) dziewczyna wyglądająca na 12-13 lat. Niestety cała zawartość fontanny zdążyła wylać się na Windu. 
 - Ambria! Co to miało być? - Huknął Korun.
- Emm. Przepraszam mistrzu, po prostu Ahsoka, powiedziała, że mam spróbować. - Odpowiedziała zakłopotana padawanka.
- Porozmawiamy później! - Rzekł wściekły Jedi  i poszedł przebrać posoczkowane (jej, wymyślamy nowe słowa!) ubrania.
- Mówiłam, żebyś nie marnowała tego soku. Nie, żebym miała jakoś wiele przeciw oblewaniu mistrza Windu sokiem, ale ten jest za dobry, żeby się tak marnował. - Powiedziała dziewczyna. Ahsoka zauważyła, że ma ona na twarzy znaki jak u togrutan.
- Nie odzywaj się smarkulo. -
- Bo co? Poprosisz swojego mistrza, żeby dał mi karę? No niewiele mi to zrobi, biorąc pod uwagę, że wszystkie podłogi w Świątyni już są przeze mnie wyczyszczone. -
- Ja ci pomagałam, pamiętasz? - Obok pół-togrutanki stanęła pewna miliaranka. Nagle Ahsokę olśniło.
- Emily? Sue? (hihi. Tego się nie spodziewaliście, co? :P) 
- Byłam ciekawa kiedy się skapniesz siostruś. - Uśmiechnęła się młodsza dziewczyna.
- Tak. Piszczy od wczoraj, że wróciłaś. - Zaśmiała się miliaranka.
- No, ej. Nie widziałyśmy się prawie trzy lata, a jak wracamy to się okazuje, że Ahsoka odeszła z Zakonu. -
- Raczej ją wywalili. I mogła nie wracać. - Wtrąciła się Tęcza.
- Oj cicho bądź Ambria. - Powiedziały równocześnie Emily i Sue.
- Same bądźcie, sobie cicho. Zapewnię wam taką karę, że popamiętacie. - Powiedziała wściekła Żmija i wymaszerowała ze stołówki, a jej siostra za nią próbując ją uspokoić.
- Ona tak serio może? - Zapytała Ahsoka.
- No jasne. I uważa się za najwspanialszą padawankę w całym Zakonie. - Odpowiedziała Offe (Sue, jakby się ktoś jeszcze nie skapnął).
- A nią jest? - Dopytywała się starsza Tano.
- Może i tak, pod względem wytrenowania. Ale charakteru i zachowania na pewno nie. - Wyjaśniła młodsza siostra.
- No z tym ciężko się sprzeczać. - Zaśmiała się Ahsoka. - Musimy sobie jeszcze wiele opowiedzieć dziewczyny. Chodźcie do mojego pokoju.
- Jak za dawnych czasów, co? - Uśmiechnęła się siostra Barriss, gdy wchodziły do pokoju Ahsoki.
- Tak konkretniej to za tych twoich dawnych czasów przed wojną, to po śniadaniu leciałyśmy na treningi. Tylko ty miałaś tak dobrze, że ci mistrzyni Shaak Ti robiła treningi później. My ze swoimi klanami musiałyśmy biegać zawsze rano. - Sprostowała Emily.

***

- Czy ona musi tutaj być? - Spytała się młodsza Tano pokazując na Ambrie.
- Nie mogę jej wyrzucić z naszego pokoju. Chociaż chętnie bym to zrobiła. - Stwierdziła Ahsoka.
- Bla,bla. - Mruknęła Żmija z drugiego końca pokoju.
Wszystkie trzy przyjaciółki natychmiastowo wybuchły śmiechem.
- Z czego się śmiejecie?! - Zapytała się Tęcza.
- Z niczego. - Odpowiedziała jej Offee.
- Nie ważne. Jak Wy mnie wkurzacie. - Odparła Loo.
- Nie zwracaj na nią uwagi. - Oznajmiła padawance Anakina, Emily.
- Nie wiem czy daam radę. Naprawdę może robić co chce? - 
- Nawet nie wiesz ile. Jako, że wujek Ambrii, czyli Windu jest bardzo ważny w całym Zakonie, to wszyściutko uchodzi jej płazem. - Opowiedziała Sue.
- Nienawidzę takich osób. Ta Świnia myśli, że wszystko się jej się należy. - Dodała młodsza togrutanka
- Nie pozwalaj sobie na tyle smarkulo. - Krzyknęła Fontanna. ( Synonim Ambrii od gejzera soczku.)
- Bo co nam zrobisz? - Odpysknęła jej mirialanka.
- Słyszałam, że Twoją dawną przyjaciółeczką była Barriss. - Uśmiechnęła się złowieszczo Tęcza.
- Cicho bądź! - Wrzasnęła Offee z bólem w oczach.
- Nie przerywaj mi. Wiesz, że za tydzień jest termin jej kary śmierci? - Powiedziała zadowolona z siebie Żmija.
Znowu się jej to działo. Ten atak był jednak silniejszy. Nie mogła się opanować. Moc była w każdej komórce ciała. Jakby miała się w nią zmienić, ale nie mogła, nie teraz.
- Walcz - Rozkazała sobie Ahsoka
- Nic Ci nie jest? - Zapytała się jej siostra.
Nie mogła nic powiedzieć. Czuła się jak w transie.
- Dasz radę. - Powtarzała w myślach.
- Ahsoka?! - Krzyknęła Sue.
- Nic mi nie jest. Trochę słabo się czuję. Chyba muszę się położyć. - Odpowiedziała z trudem starsza togrutanka. Chwilę później zemdlała.

***


Tano zobaczyła 2 głowy nad sobą.
- Żyjesz? - Spytała Emily.
- Umarłam. - Wymamrotała padawanka Anakina (to mój tekst! ja nie żyję!).
- Jest zdrowa. Jak humor jej dopisuję to wszystko ok. - Uśmiechnęła się Offee
- A teraz sobie idźcie, bo chce sobie pohasać w krainie króliczków. -
- A może jednak nie. Wezwę medyka. - Oznajmiła młodsza Tano
- Nie! - Krzyknęła ,,poszkodowana'' wstając.
- Wiedziałam, że podziała. - Zaśmiała się najmłodsza Jedi.
- O, nie ma Ambrii? Co za ulga. - Stwierdziła starsza togrutanka rozkładając się na fotelu.
- Wyszła zrobić paznokcie, ale nie pomoże jej to na charakterek. - Odparła Sue.
Nagle do pokoju wparował Obi-Wan.
- Rada Cię wzywa Ahsoko. - Ogłosił Kenobi.
- Już idę. - Odrzekła Tano wstając ze swojego tronu.
Dziesięć minut później byli już w sali obrad. Maley'a i Ambria też tam były.
- Tylko nie to. - Pomyślała padawanka Anakina.
- Ahsoka Tano, Anakin Skywalker i siostry Loo mają wytropić Ventress, zanim dokona innych szkód wobec Zakonu. - Oznajmił Windu.
- Dostaliśmy informację, że przebywa w dolnych poziomach Coruscant. - Wtrącił się Plo.
- To niemożliwe.Ona nie zrobiłaby tego! - Powiedziała Tano.
- Ostatnio dopuściła się włamania do Świątyni. Gdyby nie nasze jednostki Zakon prawdopodobnie by nie istniał. - Odparł Mace.
- Ale.. - Nie dokończyła młoda Jedi
- Nie możemy puścić tego płazem padawanko. - Zakończył temat Windu.
- Nienawidzę go - Pomyślała Ahsoka.
- Jutro o świcie musicie wyruszyć. - Dodał Ki-Adi-Mundi.
- Niech Moc Będzie z Wami. - Odrzekł Kenobi.

_____________________________________________________

Bardzo Was przepraszamy za róźne kolory rozdziału, ale coś nam szwankuję. Więc w następnym będzie poprawa! :)
A Jak się Wam podobały nowe postacie? 
Czy Ventress zabiję Ahsokę?
Mogę zdradzić, że w 3 rozdziale będzie coś WIELKIEGO. Bardzo wielkiego.
Komentujcie po więcej Soczku. 
Hej! Ja też tu jestem! Daj mi żelki.  
Nie dam. Hihi. xd
Jesteś wredotą. Foch.
A, i po tym rozdziale niedługo pojawią się postacie, bo dopiero teraz zachciało nam się je zrobić. Leniwe z nas dziewczynki. xd
 
Dedyk dla:
Ashary.

NMBZW!!





 

wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 1

Następnego dnia Ahsoka rozmyślała o śnie. W końcu postanowiła polecieć na Coruscant.
- Mam przeczucie, że ta wizja nie jest skutkiem uczuć.Na pewno nie. - Pomyślała togrutanka.
Godzinę później leciała już z Shili do Świątyni. Gdy zbliżała się do celu, czuła coraz większy niepokój.
- Co ja im powiem? Hej, odeszłam i wracam bo miałam jakiś tam sen. Ta, jasne... - myślała zaniepokojona. - Mogłam zostać w domu. -
Nagle poczuła znajomą obecność.
- Anakin - Szepnęła - Kapitanie czy jesteśmy już na Coruscant? - Zapytała.
- Tak, przygotowujemy się do lądowania. - Odrzekł.
- To dobrze. - Odparła Tano. Parę minut później wychodząc z transportowca ujrzała swojego dawnego mistrza.
- Spodziewaliśmy się Ciebie. - Powiedział Skywalker z uśmiechem od ucha do ucha.
- Tęskniłeś Rycerzyku? - Spytała dziewczyna. Po tych słowach, pobiegli ku sobie.
- Nawet nie wiesz jak. - Rzekł Wybraniec zastygając w uścisku.
- Ja też... No dobra, musimy skończyć, bo jeszcze zbierze się widownia - Stwierdziła Tano
- Racja. - Zgodził się z nią Anakin.
- Wiesz... przybyłam tutaj, ponieważ miałam sen. -
- O tym, że Świątynia się wali, a Ty nas ratujesz? -
- Tak... -  Odpowiedziała zdziwiona togrutanka. - Skąd wiedziałeś? -
- Otóż ja, Obi-Wan i mistrz Yoda, również ją mieliśmy. A teraz chodźmy porozmawiać na ten temat z Radą.-

***

- Rado, Ahsoka przybyła. - Powiedział Skywalker wpadając do sali obrad z dziewczyną.
- To dobrze. - Odrzekł Goblin (Synonim Yody dla niewiedzących) -
- Sprawę wizji wyjaśnić musimy - Odezwał się Plo Koon.
- Więc czwórka Jedi ten sam sen miało. Co moc chce nam powiedzieć? Czemu Świątynia się wali? Czyżby coś nam zagrażało? A jak tak, to co? - Zaczął pytać Windu
- Zbadać to musimy. - Odparł Kenobi
- Może ktoś z zakonu jest zdrajcą? - Zabrał głos Ki-Adi-Mundi
- Możliwe to wszystko jest. - Odpowiedział Yoda.
- Ale czemu ja ratuję Zakon Jedi? - Spytała nastolatka.
- Przeznaczenie Twoje związane z tym jest. Wątpliwości nie ma. - Dał odpowiedź togrutance, zielony gnom.
- Mistrzu Yodo masz podejrzenia. Czy mógłby mistrz powiedzieć nam jakie? - Odezwał się dotychczas milczący Anakin
- Wyjawić ich jeszcze nie mogę, lecz niedługo będę pewny. -
 Nagle do sali wkroczył Rex.
- Asajj Ventress podjęła próbę zniszczenia Świątyni, w ostatniej chwili nasze oddziały ją zobaczyły i zdołały powstrzymać zamach.  - Oznajmił  klon
- Wysłać jednostki pościgowe - Rozkazał Windu
- Tak jest! - Zasalutował żołnierz i wyszedł w pośpiechu.
- Ventress? Przecież ona już nie działa przeciw Republice - Zdziwiła się Tano.
- Najwyraźniej znowu zaczęła - Mruknął Skywalker.
- Nie wierzę, że tak po prostu zaczęłaby atakować, ona się zmieniła. No i wątpię, czy zaczęłaby działać dla Dooku i Separatystów, którzy ją zdradzili.- Upierała się Ahsoka.
- Rację masz. Tak nikt nie zachowałby się. Wyjaśnić sprawę tą trzeba będzie. - Odezwał się skrzat (jakie cudowne synonimy XD Madzia nie zabijaj nas ).
- Może jest bo ja wiem... opętana. Ktoś, albo nad nią panuje, albo... - Wyliczała dziewczyna nie zwracając uwagi na sędziwego Jedi (goblina :P).
- Możliwe to jest, lecz teraz inną sprawę mamy. - Przerwał jej wywód gnom.
- Wrócisz do Zakonu? - Zadał retoryczne pytanie Anakin wyciągając miano padawana Ahsoki.
- A niby po co tu leciałam z Shili? Na herbatkę? No i chyba nie mam wyboru, co? - Uśmiechnęła się nastolatka. Wzięła miano z ręki Skywalkera i przypięła je na swoje miejsce.
- A teraz odszukajmy Twoje miecze. Nie ładnie gubić swoje ,,życie'' -
- Bo Ty nigdy nie zgubiłeś miecza. I się nie wykręcaj, bo pytałam mistrza Kenobiego. -
- Dobra, dobra Smarku. A teraz właź do kantonierki. - Wskazał palcem na statek. - Polecimy na teren więzienia. -

***

- Źle się stało - Rzekł do siebie kanclerz. Zakłopotany Palpatine drapał się po głowie chodząc w tą i z powrotem.
- Co mamy robić, mój mistrzu? - zapytała się  postać w kapturze.
- Hmm. Wielkim zagrożeniem ona jest dla Nas, trzyma mistrza swego przy Jasnej Stronie, lecz gdy zginie Skywalker łatwiej odda się Ciemnej Stronie. - Powiedział były senator patrząc się ze swojego apartamentu na Coruscant. Wieczorem miasto było wypełnione. Mimo późnej pory, większość świateł w budynkach była zapalona. Kanclerz myślał o panowaniu nad galaktyką. Jest najlepszy. NIKT go nie pokona. Wystarczy, że przeciągnie na swoją stronę odpowiednią osobę i wszystko będzie jego! (Brzydki charakterek. Oj,oj.)
- Mistrzu, panuję już nad Ventress. Mogę rozkazać jej by ją zabiła. - Oznajmiła sylwetka w cieniu. (Wiecie o kogo chodzi :) ) (przecież nie wiedzą. To tajemnica jest zapomniałaś?)
- Dobrze, a teraz mój uczniu możesz odejść. - Stwierdził Palpatine.
- Twój rozkaz jest dla mnie wszystkim, panie. - Odparła zakapturzona postać i wyszła szybkim krokiem.

***

Ventress znowu próbowała walczyć. I znów przegrywała. Nie chciała niszczyć Zakonu Jedi, a tym bardziej zabijać Jedi. To co powiedziała jej Ahsoka - że są podobne, kompletnie ją zmieniło. Ale siła tej Sithanki była ogromna. Musiała się poddać. Nie dała rady stawiać oporu, mimo tych okropieństw, które kazała jej robić.
Nagle poczuła ją. Znowu przyszła, Asajj miała dosyć.
- Witaj. -
 - Czego chcesz. - Odpowiedziała wiedźma. (Tak, tak. Synonim Ventress. :) ) (ja go wymyśliłam!)
- O, próbujesz odzyskać samokontrolę? Nie dasz rady. Ze mną nie wygrasz. - Postać przymknęła oczy (czego i tak nie było widać, bo  miała kaptur) i oczy Ventress stały się białe.
- Co mam zrobić, pani? - Rozległ się głos Dathomirianki.
- Zabij Ahsokę Tano. - Rozkazała ciemna sylwetka
- Tak pani. -

***

- Nigdy nie znajdę tego shoto! - Burknęła Ahsoka.
- Cierpliwości - Uspakajał ją Anakin odgarniając łańcuchy.
- A co z Barriss? - Zapytała z bólem.
- Dostała karę śmierci. - Wyszeptał Skywalker
Po tych słowach oczy nastolatki zaczęły się przemieniać. Były jak obsydian. Togrutanka nie mogła nad sobą zapanować. Przydarzyło jej się to gdy miała sen o Barriss. (Wyjaśnienie : Jak pewnie wiecie Ahsoka miała sny o Zakonie, odkąd go opuściła. Jeden z nich był o Barriss) Zebrała całe swoje siły, aby przestać.
- Dasz radę. Opanuj się. - Myślała zdenerwowana - Nie możesz tracić kontroli. -
- Smarku, nic Ci nie jest? - Spytał młody Jedi
- Nic,nic. Tylko trochę gorzej się poczułam. - Odpowiedziała dziewczyna.
- Chcesz iść do pokoju odpocząć? -Zadał pytanie Wybraniec.
- Nie, już jest lepiej. Szukajmy dalej. - Oznajmiła Ahsoka.
Przez następną godzinę szukali w milczeniu. Tano postanowiła użyć mocy aby przywołać shoto. Skupiła się jak najmocniej i poczuła Moc w całym jej ciele. Była z niej stworzona, wiedziała to. Nagle ujrzała rękojeść.
- Znalazłam! - Krzyknęła do Anakina.
- No nareszcie. Zastanawiałem się właśnie, kiedy wpadniesz na pomysł, żeby użyć Mocy - Powiedział Skywalker podchodząc do niej.
- Mogłeś mi powiedzieć żebym jej użyła. -
- Ale to ty miałaś na to wpaść. A teraz ładuj się do kantonierki i gadaj gdzie zgubiłaś miecz. -
- W tym magazynie z nanodroidami. -
- No to chodź. -

Piętnaście minut później byli na miejscu.
- Teraz będziesz wiedziała co robić? - Zapytał z uśmiechem rycerz Jedi.
- Tak. Męczyć cię, aż nie znajdziesz mojego miecza i sama nic nie robić, tylko pić soczek z jogana. (no nie mogłam się powstrzymać. Musi być tu trochę humoru. ;) ) - Również uśmiechnęła się dziewczyna i zamknęła oczy. Skupiła się i po chwili trzymała w dłoni metalowy cylinder. - To teraz idziemy na soczek. -
- Dobra, dobra Smarku. Nie gadaj. Wracamy do Świątyni. -
- A mój soczek? -
- Jak przyjdziesz szybciej na kolacje, to się może załapiesz. A teraz właź do kantonierki, albo cię wsadzę. - Zagroził jej Anakin.
- Foch. - Odpowiedziała mu Ahsoka udając obrażoną.
- Aha jasne. I tak zaraz zapomnisz i będziesz gadać jak najęta - Parsknął Skywalker. W odpowiedzi Tano pokazał mu język i weszła do kantonierki.

______________________________________________________

Jest rozdział 1. Tadam! A Ahsoka wróciła do Zakonu!
Wszyscy to wiedzieli. Heloł. Jak Wam się podobają synonimy Yody?
Ej. U mnie Ahsoka jeszcze nie wróciła i długo nie wróci.
Dobra, dobra. Dziękujemy Wam za miłe przyjęcie bloga.
Ej. nawet nie powiedziałaś, że jest nowy darksidowiec, a sama jesteś Sithem i chcesz już kończyć?
Okej, okej. I tak najfajniejszy jest soczek. Masz jeszcze? :)
Wypiłaś cały. :P
Ojć. xd
Dedyk dla:
Eiry Tano  

NMBZW!!!